Wystawa czasowa 2020

Animalis V

Organizator: Chorzowskie Centrum Kultury, Miejska Galeria Sztuki „MM”

Patronat Honorowy: Marszałek Województwa Śląskiego Jakub Chełstowski, Prezydent Miasta Chorzów Andrzej Kotala

Typ wystawy: pokonkursowa, w ramach V Triennale Malarstwa

W galerii zdjęć prace nagrodzone: Grand Prix: „Obiad”, Magdalena Szczęśniak / II Nagroda: „Pies”, Piotr Kaniewski / III Nagroda: „Polowanie na jednorożca”, Agnieszka Nienartowicz / Nagroda Specjalna Rektora ASP w Katowicach: Bez tytułu, Agnieszka Łapka / Wyróżnienie honorowe: „Żubr”, Karol Gawroński / Wyróżnienie honorowe: „Lekcja zoologii”, Marzena Sroczyńska-Gudajczyk / Nagroda ZPAP o. Katowice: „Miau”, Jerzy Dobrzyniecki / Nagroda Śląskiego Ogrodu Zoologicznego w Chorzowie: „Cisza”, Tomasz Kokott

O WYSTAWIE

Piąta edycja ANIMALIS w 2020 roku miała być szczególna, bo to i piąta, i w roku 20-lecia istnienia galerii, i w ogóle…

Miało być świątecznie, z wielką pompą, jubileuszowo…

Gdy ogłaszaliśmy konkurs płonęły lasy w Australii. Świat płakał. Ludzie masowo szyli kieszenie i śpiworki dla małych kangurów, koali, wombatów i nietoperzy. Celebryci przekazywali miliony na ratowanie australijskiego buszu i ocalałych zwierząt. Ekolodzy grzmieli o ociepleniu klimatu spowodowanym niszczycielską gospodarką człowieka. Tymczasem Australia, jeden z największych producentów i eksporterów węgla zadeklarowała, że ani myśli wyrzec się dominującego paliwa i zysków z jego sprzedaży. Pożary australijskiego buszu uwolniły do atmosfery o wiele więcej dwutlenku węgla niż wynosi roczne zanieczyszczenie spowodowane emisją gazów cieplarnianych w tym kraju. Szacuje się, że 830 milionów ton dwutlenku węgla zostało uwolnionych do atmosfery między wrześniem 2019 a lutym 2020, w wyniku wyniszczających pożarów. Pętla na szyi znanego nam świata zdawała się zaciskać. W Australii zginęło wg różnych szacunków około 1 miliarda zwierząt. Informacje te przeraziły medialny świat, a zwłaszcza jego odbiorców. Tymczasem organizacje zajmujące się losem zwierząt hodowlanych informują, że każdego roku ginie z naszych rąk w ubojniach około 70 mld zwierząt, głównie młodych, co daje około 1 mld co 5 dni.

Kiedy jeszcze nie otarliśmy do sucha łez po dramatycznych wydarzeniach na drugiej półkuli, przyszło „nowe”, nieznane, nie wiadomo, czy wytwór broniącej się przed nami natury, czy dzieło szalonego człowieka – wirus z Wuhan, który, początkowo odległy, stawał się coraz bardziej realny zbliżając się do nas. Niczym średniowieczna zaraza pozamykał nas w domach. Matka Natura kolejny raz pogroziła nam palcem.

Obrazy do drugiego etapu zostały już wybrane, gdy ogólnoświatowy „lockdown” spowodował konieczność przerwania konkursu i odłożenia go w czasie. Nadszedł czas refleksji i czas solidarnego zrywu. Ludzie znów masowo szyli, tym razem maseczki ochronne dla swojego gatunku.

Wielcy tego świata nawoływali do racjonalnego gospodarowania, zwierzęta wyszły na ulice opustoszałych miast, a domowe pupile „wylatywały” z okien wieżowców lub lądowały w schroniskach po fake newsach, iż przenoszą nową chorobę.

Drugi raz Jury mogło spotkać się dopiero w czerwcu, gdy w kraju poluzowano obostrzenia. Na pewno sytuacja, którą przeżyliśmy miała duży wpływ na naszą percepcję i nasze wybory. Niestety większość nadesłanych obrazów wydawała się miałka w zderzeniu z rzeczywistością, zbyt estetyzująca lub ocierająca się o „syndrom Bambi”. Jednak, mając na uwadze sytuację, Jury w poczuciu solidarności z uczestnikami zdecydowało nie odrzucać żadnego z obrazów zakwalifikowanych do drugiego etapu i wszystkie dopuścić do wystawy pokonkursowej. Tegoroczne obrady były jak zwykle pełne dyskusji. Udało się nam dojść do konsensusu. Dawaliśmy się przekonywać lub nie. Każdy z nas, zapewne, wyszedł z poczuciem pewnego niedosytu, ale też z poczuciem, że uczestniczył w czymś ważnym i wartościowym.

Chciałabym tu wspomnieć o obrazach, które szczególnie mi zapadły w pamięci. To dwa empatyczne płótna, które, pomimo że nie dostały się do grona laureatów były tematem długiej dyskusji: „Miejsce, w którym umierają psy” Michała Cygana i „Pies, który był porzucony cztery razy” Anety Zdziech. Dziś po zamknięciu schroniska w Radysach jeszcze bardziej aktualne. Pierwszy – wyraźnie estetyzującą formę zderza z treścią zupełnie do niej nieadekwatną, drugi – „oficjalnie” dramatyczny nawet w doborze sposobu malowania.

To, przede wszystkim, obraz Agnieszki Nienartowicz „Polowanie na jednorożca” niedzisiejszy i pomimo pieczołowitego realizmu przedstawienia – nierealny. Magia i baśniowość tego obrazu wydają się być odpowiedzią na tęsknoty i braki dzisiejszego świata. Przedstawienie jednorożca, którego czaszka realna, jak cenny artefakt, pojawiła się na obrazie Nienartowicz jest jak powrót do czasów niewinności i dzieciństwa. Nieważne, że ponoć anatomicznie niedoskonała. Choć tej niedoskonałości możemy się jedynie przez analogie do żyjących gatunków domyślać. Zastanawia jednak podskórnie wyczuwalny dramat. Kto upolował, kto zabił to cudowne zwierzę, symbol czystości i niewinności, którego róg i łzy mają magiczną moc oczyszczania wszystkiego, czego dotkną i są panaceum na wszelkie trucizny i choroby? Wszak według legendy jednorożca oswoić może jedynie dziewica.

Skromne przedstawienie „Psa” Piotra Kaniewskiego, wzrusza coraz bardziej za każdym spojrzeniem na ten maleńki obrazek. Nieudolny, zdawałoby się, sposób malowania świetnie podkreśla charakter tego wizerunku. A różowy „Żubr” Karola Gawrońskiego, dziwnie wesoła parafraza św. Sebastiana i tak zostaje pod powiekami, choć nie skłania do żadnej refleksji.

Aleksandra Rej