Spektakl

Olmaryja – spektakl Tadeusza Sławka i Bogdana Mizerskiego

21 marca 2015

W wielkiej ciszy i skupieniu osoby uczestniczące 20 marca 2015 r. w spektaklu słowno-muzycznym „Olmaryja czyli o miejscu” wysłuchały jakże mądrych słów prof. Tadeusza Sławka o mądrym widzeniu miasta, ku czemu pretekstem stała się tytułowa olmaryja. Na kontrabasie, z podkładem elektronicznym, wtórował prof. Sławkowi Bogdan Mizerski, autor znakomitej ilustracji muzycznej.

Słowo „olmaryja” wywodzi się z jęz. włoskiego (armaria, almaryja), a na Śląsku określa się nim zamykaną na klucz skrzynię czy szafę służącą do przechowywania rzeczy (przeważnie smakołyków). Dla Tadeusza Sławka i Bogdana Mizerskiego ten popularny sprzęt domowy stał się punktem wyjścia do snucia opowieści „o miejscu podwójnym, o tym, co w miejscu było przed chwilą, ta bliższą i tą dalszą”, opowieści o Śląsku.

Na wstępie spektaklu prof. Sławek wyjaśnił genezę projektu. Otóż w 2001 r. przy okazji wystawy zdjęć o Śląsku urządzanej we Włoszech przez Lorenza Castori autor tekstu został poproszony o napisanie czegoś o tym regionie Polski. I tak właśnie zrodziła się „Olmaryja”, która podlegała w ciągu minionych lat pewnym zmianom, ale nie zmieniło się przesłanie eseju. Jest ono pewną formą lamentu nad degeneracją miejsc, które przez wieki były ostoją dla człowieka. Ostoją symbolizowaną przez tytułową olmaryję – porządną drewnianą szafę, dziedziczoną przez pokolenia, a od kilku dziesiątek lat zastępowaną przez ordynarne, paździerzowe meblościany. Meblościany – wyznacznik złej, bylejakiej podmiejskości.

O Śląsku, o dobrej i złej podmiejskości, o meblościanach z paździerza, które wyparły starą, dobrą drewnianą olmaryję i o tym, kiedy miasto stanie się „miejscem”, opowiadał, często nawiązując do głębszych kontekstów filozoficznych, prof. Tadeusz Sławek. – Trzeba odnawiać paździerze starej deski, bo dopiero wtedy można będzie w rozumny sposób być razem. Dopiero wtedy miasto stanie się miejscem. Bo miasto musi być sztuką mądrego widzenia – mówił profesor, nawołując przy okazji do tego, “aby usiąść na progu wielkiej gościnności”.

A oto fragment jego eseju, bezpośrednio odnoszący się do olmaryji:

W skromnym pokoju dominuje stara kobieta. Niepokaźnie.
Mało jej, ale szafa, to jej podwójne królestwo – szafa kryje jej rzeczy, lecz pewnie także dobytek, którego była szafarką dla całej rodziny.
Stara kobieta – szafa – szafarka.
Szafa.
Mebel nie służy wygodzie, lecz przede wszystkim potrzebie. Nie konkuruje z innymi sprzętami, dialoguje z tym-co-przychodzi. To, co nieważne pomija milczeniem.
Kobieta, kiedyś, za Gierka, kiedy była młodsza, zauroczyła się meblościanką. Poszła za nią do miasta. Mieszkała na jedenastym piętrze. Kiedy mijała Wielkanoc, z okna widziała już Boże Narodzenie.

Szafa żyje czasem pękającej deski, czyli teraz. Tylko takie zna godziny. Czuwa. Nawet, gdy przyśnie, oczy ma pełne rzeczy tego świata; wraz nimi przez pęknięcia w deskach przetacza się ku światu, w którym wzięciem cieszy się nic. W wyprasowanych zgięciach obrusa kryje się nieznane, które nadaje sens stołowi, przy którym zasiadamy.
Ten sens przebłyskuje. Jest podściółką rzeczy. Szafa czuwa nad sensem.
Meblościanka przesypia wszystko.

Meblościanka gromadzi i strzeże zazdrośnie. Nie potrzebuje ratunku. Jest
pewna siebie. Titanic naszej przestrzeni.
Szafa ratuje nas przed mieliznami przedmiotów. Rozmawiam z rzeczami tak, aby przez nie przebłyskiwało NIC. Szukam tego, co w rzeczach przetarte, wyświechtane, z drugiej ręki. Zostaje nam NIC, a to nic zawdzięczamy szafie. Szafa – Nic, które narasta.
NIC, które zbiło mnie z drogi tego, co dobrze znajome, domowe, wykoleiło maszynę mojego oka z prostej trajektorii toru. Nagle jestem w MIEJSCU. Cud wzroku: widzę to, czego nie widzę. Spaczone drzwi do starej szafy.

Bowiem NIC to nie jest po prostu „nic”; NIC to najbardziej radykalne „coś”.
„Coś” tak niespotykane, że nic mi do niego.

Meblościanki nic nie obchodzi. Namiastka szafy. Nie Jeruzalem deski, ale Babilon paździerza, taniego forniru. Nic nam nie da, nie nakarmi. Ona gromadzi. Nie jest skrzynią na posag, nie zbiera niczego dla nikogo. Pomnaża jedynie swoje wiano. Nie jest nigdy pod ręką, sterczy zawsze wyniośle. Nie siostra szafy, ale grabarz, co ziemię sypie w wykopany dół.
Los nasz ześlizgnie się po niej, nie znajdzie schronienia, gdy przyjdą go szukać oprawcy. Rilke miał taką nadzieję: „los jego, wysoki, w płaszczu/ rejterował za szafę”. Meblościanka zanosi do stalowych niebios sobie tylko sprzyjające paździerze.
Tylko siąść z szafą i płakać.

Ceglane olmaryje „familoków”.

Trwa się tu między szafą i Bogiem. Bóg przeniknął tutaj rzeczywistość szafy, zamiast na złocenia kościołów, spogląda na spękane drewno starej szafy, o której w dialekcie mówiło się, że jest “olmaryją”.

Obdarowywać, dobywać z szafy, obdzielać potrzebujących z poczuciem możliwości i skromnością, bez szafowania. Niczym grecka piastunka – zestarzeć się w trwałym spokoju wynikłym z pilnowania miary.
Meblościanka szafuje, szafa szafarzy.

9.
Więc zostaliśmy tutaj nie z olmaryją, lecz z meblościanką.
Jeśli nie materialną z paździerza, to mentalną z byle jakich myśli.
A myli nie są byle jakie, kiedy wymaga się od siebie.
Trzeba być szorstkim dla siebie, aby coś siebie wykrzesać.
Jest taka chropowatość krzemienia, z której ogień.
Chropowatość skryta, która w skrytości pracowała ku dobru
.


Była tu.
Ale teraz szorstkość sobości. Szorstki dla innych, gładki dla siebie.
Czyli, nie ma tu MIEJSCA, tylko obojętna przestrzeń.
Teraz wszystko nabrało ostentacji. Wyleguje się.
Dawniej mówiła „dzień dobry”, dzisiaj bije pod blokiem, ryczy na ławce na skwerku, przegazowuje silnik przekrzykując techno.
Ostentacja forniru, bez delikatności szafy.
Paździerze gadaniny zamiast pacierza deski.
Kto nie widzi, że świat trzeba nieustannie łatać,
tego pochłonie wielka, nienasycona dziura.”

Tego piątkowego wieczoru goście Centrum Kultury Śląskiej znaleźli sporo inspiracji do głębszej refleksji na poruszony przez prof. Slawka temat, o czym można także było podyskutować po spektaklu przy tradycyjnej kawie.

Tadeusz Sławek oraz Bogdan Mizerski na niwie autorskiej integracji słowa i dźwięku współpracują z sobą już od 1977 r. Tadeusz Sławek jest polonistą, anglistą, poetą, tłumaczem, badaczem historii literatury i kultury, zajmuje się również filozoficznymi podstawami literaturoznawstwa. Bogdan Mizerski to artysta muzyk, kontrabasista, kompozytor, autor tekstów, producent.