Podcast

ŚLĄSKIE RODY, odc. 2 „Strachwitz”

Audycja pochodzi z Archiwum Radia Opole.

Spotkania w ramach cyklu „To i owo” emitowane w latach 2003 – 2004.

Prowadząca: Aleksandra Czyżniewska

TRANSKRYPCJA

ALEKSANDRA CZYŻNIEWSKA: Pan doktor Arkadiusz Kuzio-Podrucki, historyk, opowiada w dalszym ciągu o rodzinie Strachwitzów — tej związanej z Kamieńcem i z Kamieniem.

DR ARKADIUSZ KUZIO-PODRUCKI: To jest jedna i ta sama linia, ale nie te same gałęzie. Otóż linia hrabiowska Strachwitzów podzieliła się na kilka gałęzi. Najstarsza odziedziczyła Kamień Śląski związany ze świętym Jackiem, a najmłodsza odziedziczyła Kamieniec. Zresztą Kamieniec był bardzo ważną częścią posiadłości tego rodu, bo od nich pochodziło to trzecie nazwisko Camminetz. Hrabia Karol, gdy otrzymał ten tytuł hrabiowski, był związany właśnie z Kamieńcem, a więc była to bardzo ważna część ich majątku i ten majątek pozostał w ich dobrach aż do czasów niemalże drugiej wojny światowej. Zresztą z linii tej pochodzili nie tylko hrabiowie i właściciele ziemscy, bo był też dyplomata i poeta. Maurycy Hrabia Strachwitz niestety żył bardzo krótko, bo zaledwie trzydzieści parę lat, ale jego utwory bardzo mocno wpisały się w historię Śląska. On opisał przede wszystkim to, co widział w swoim rodzinnym dworku, Stoszowicach, to też niedaleko tutaj Opola. Jego utwory były na tyle wspaniałe, że muzykę do jego ballad komponował np. Johannes Brahms i Robert Schumann, a więc wybitni europejscy kompozytorzy.

ALEKSANDRA CZYŻNIEWSKA: Niewiele osób pewnie o tym wie.

DR ARKADIUSZ KUZIO-PODRUCKI: A szkoda, bo to jest jak największy powód do dumy. Śląsk i Ślązacy, mieszkańcy właśnie tych małych miejscowych Stoszowice, Otmice, Kamień Śląski, mogą być dumni z tych swoich, jakby nie było przodków, krewniaków, czy po prostu znajomych mieszkańców. Mają oni też bardzo piękny epizod podczas II wojny światowej. Jeden z nich, dziennikarz hrabia Kurt zasłużył się w walce przeciwko nazistom. Bardzo ostro w latach trzydziestych występował w prasie przeciwko nazistom. Potem został zmuszony do emigracji do Austrii. Tam nadal działał przeciwko [nazistom] no i tuż przed wojną wyemigrował do Wielkiej Brytanii. Tam związał się ze służbami specjalnymi i uczestniczył w przygotowywaniu audycji dla Austrii — nadawanych oczywiście z Londynu. Po wojnie powrócił do Austrii i nadal tam działał właśnie na rzecz Austrii. A więc można powiedzieć, że Śląsk niejako dostarczył Austriakom bardzo piękną postać, która walczyła, jakby nie było, z reżimem podczas II wojny światowej. Strachwitzów również nie ominęły traumy. Z linii baronów jeden zmarł tuż na początku wojny we wrześniu, drugi w 1942 roku na froncie wschodnim, trzeci baron Maurycy, ostatni spadkobierca dóbr w Proszowicach, zaginął w Rosji. Z tego, co wiemy, zmarł w rosyjskim łagrze w 1953. Jego żona baronówna Elżbieta musiała z całą rodziną, w styczniu 1945 roku, się ewakuować. Podobnie traumatyczne przeżycia mieli hrabiowie z Kamieńca. Tu również na samym początku zmarł już prawie 50-letni hrabia Karol. Jego młodszy brat zmarł w 1940 roku, miał zaledwie 34 lata, a więc niezwykle młody człowiek. Później okazało się, że zginął również starszy syn tego Karola, Ernest. A więc tracili nie tylko majątki, ale tracili również życie. Wielu z nich już nigdy nie wróciło do swoich rodzinnych stron. Koniec wojny sprawił, że rodzina Strachwitzów spokrewniła się z rodziną książąt von Liechtenstein. Jedna z hrabianek Strachwitz została żoną młodszego brata Franciszka Józefa II, księcia Liechtensteina. A więc w tym momencie Strachwitzowie weszli w koneksje z europejską dynastią najwyższego lotu. To już są rody panujące, a więc można powiedzieć szczyt marzeń każdego arystokraty.

ALEKSANDRA CZYŻNIEWSKA: Czy wiemy co się z tym rodem teraz dzieje, prócz tego, że jak pan wspomniał, pochowano ostatniego Hiacynta w Kamieniu?

DR ARKADIUSZ KUZIO-PODRUCKI: Oni tuż po wojnie próbowali wrócić na Śląsk — no stąd się wywodzili, więc tu chcieli wrócić. Na granicy ich zawrócono. Stwierdzono, że są Niemcami i nie wolno im wrócić. Przenieśli się do zachodniej Europy. Część osiedliła się w Niemczech, niektórzy nawet wyemigrowali za „wielką wodę”. Niestety wszyscy poza Śląskiem. Bardzo pięknie baron Wolfram powiedział kiedyś. On mówi: „Moje posiadłości, moje ziemie rodzinne nadal są na Śląsku, więc ja, w każdej chwili, jestem gotów wrócić i pracować dla tej ziemi. Jest obojętne czy tam mieszkają Polacy, czy Niemcy”. – piękne słowa, jak na spadkobiercę tak wspaniałej rodziny.