Wernisaż

Widzenie natury… Wernisaż

17 stycznia 2015

Pierwszy w tym roku wernisaż fotograficzny w Centrum Kultury Śląskiej był imprezą na swój sposób wyjątkową. Otwarciu wystawy „Widzenie natury – natura widzenia” (16 stycznia 2015 r.) towarzyszyły bowiem nie tylko zwyczajowe przemówienia, ale przede wszystkim ciekawa prelekcja autora zdjęć Krzysztofa Szlapy.

Zanim jednak on sam zabrał głos, kurator wystawy Marek Wesołowski zadał pytanie wprowadzające do prezentowanego w CKŚ cyklu zdjęć młodego fotografa: czy my jeszcze potrafimy widzieć naturę? Czy działając w zawrotnym tempie nie zatraciliśmy umiejętności właściwego jej postrzegania?

Poszukiwanie odpowiedzi wymusza kontemplacja sepiowych obrazów fotograficznych Szlapy, wykonanych – co ważne – w dziewiętnastowiecznej technice Vandyke brown. Natura, w rozumieniu przyrody, jawi się na nich w swoich wycinkach jako struktura, faktura, uporządkowany układ materii, na które w pośpiechu codzienności zazwyczaj nie zwracamy uwagi. Warto więc przystanąć przed tymi fotografiami na dłużej, a potem… patrzeć na świat tak, jak czyni to Szlapa. Dostrzegając nadzwyczajność nawet w na pozór bardzo zwyczajnym.

O tym właśnie opowiadał, wyświetlając swoje fotograficzne cykle. Motywem jednego z nich – „Zapis czasu” – uczynił asfalt. Stary, nadszarpnięty zębem czasu asfalt z chorzowskiego parku. Każda rysa, uszczerbek, zniszczenie stała się dla niego nie tylko ciekawą, wartą uwiecznienia strukturą graficzną, ale przede wszystkim świadectwem upływu czasu.
Każdy z prezentowanych cykli („Pamiętnik”, „W zasięgu wzroku”, „Zapis czasu”, „Dom kultury”, „Widokówki z miasta we mnie”) wykonany został przy użyciu innego narzędzia fotograficznego (optycznego). Raz była to zwykła blaszana puszka z papierowym walcem w środku i kolorowymi szybkami, a raz… przerobiona na „aparat fotograficzny” papierośnica. (Gwoli ścisłości: tego typu prymitywne urządzenia, znane człowiekowi od starożytności, noszą nazwę camera obscura). Uczestnicy wernisażu oglądali je potem z dużym niedowierzaniem, ale rezultat artystyczny nie budził wątpliwości, że jest to świetne narzędzie do kreowania osobistej wizji świata. Szlapa zademonstrował oczywiście także proces powstawania fotografii z „Widzenia natury – natury widzenia”.

Tej prezentacji słuchało się wyjątkowo dobrze, nie tylko zresztą ze względu na sam przedmiot rozważań. Jako polonista Krzysztof Szlapa mówi ciekawie i pięknie, widać, że jego słowom towarzyszą głębokie przemyślenia. I to właśnie sprowokowało dyrektora Stanisława Zająca, także polonistę, do postawienia interesującej kwestii godzenia profesji polonisty, czyli człowieka operującego słowem, z profesją fotografa, osoby operującej obrazem, nie wymagającym wszak werbalnego komentarza. Czy bycie polonistą ułatwia ogląd świata?

Odpowiadając na to pytanie Krzysztof powiedział, że studia humanistyczne dają narzędzie, ogląd intelektualny, aparat pojęciowy, ale przy fotografowaniu konieczna jest koncentracja na obrazie i ograniczenie przekazu werbalnego. Obraz jest lekiem na ułomność słów, musi bronić się sam – wyjaśnił. Ale co ciekawe – on sam „czyta” swoje zdjęcia, bo „czytać” znaczy „analizować” (podczas gdy ludzie, niestety, patrzą bardzo ogólnie). To bardzo cenna wskazówka, która na pewno ułatwi rozumienie „Widzenia natury – natury widzenia”. Dyskusję kontynuowano już przy tradycyjnym poczęstunku. A jak można było zauważyć, nie zmalało zainteresowanie sposobem działania papierośnicy.

Sam Krzysztof Szlapa bardzo chętnie powtórzy takie spotkanie, warto więc, aby wzięły to pod uwagę osoby zwłaszcza młode, które dopiero wchodzą w świat fotografii.