10 maja 2017 r. w Centrum Kultury Śląskiej odbył się panel dyskusyjny „Wokół malarstwa Erwina Sówki”, którego inicjatorką była antropolog kultury Maria Fiderkiewicz, autorka książki „Zaszyfrowany wszechświat malarstwa Erwina Sówki”. Poza Marią Fiderkiewicz oraz samym Erwinem Sówką w panelu udział wzięli: pisarz i malarz Henryk Waniek, dr hab. Marian Grzegorz Gerlich z Katedry Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Wrocławskiego, a także fotografik Arkadiusz Gola, który zaprezentował swój cykl zdjęć z życia prywatnego malarza. W czasie tego spotkania wspominano początki znajomości z Erwinem Sówką, starano się także zgłębić istotę jego malarstwa. A sam malarz… puentował niektóre wypowiedzi sobie tylko właściwym humorem i rubasznością. – Urodziłem się, żeby malować – powiedział. – Na początku szło mi to topornie, ale dziś jestem rozpoznawalny i bardzo się z tego cieszę. Maluję do dzisiaj, bo bez malarstwa nie ma życia. Choć dziś nie jest to już takie przyjemne, bo coraz ciężej to robić ze względu na wiek. Maluję głównie Nikiszowiec. Nie chodzę po wystawach, ale nie znaczy to, że się nie rozwijam.
Odpowiadając na pytanie o Teofila Ociepkę i okultyzm Sówka powiedział, że ze względu na zainteresowanie mistyką (zabronioną przez władzę komunistyczną) Ociepka był uważany za dziwaka. Oni wszyscy z kręgu Grupy Janowskiej nie mieli dostępu do odpowiednich książek, dlatego ich okultyzm narodził się w ich glowach. – Dla mnie źródłem okultyzmu jest świat.
Kolejny ważny motyw twórczości Erwina Sówki to kobiety, traktowane przez malarza – jak zaznaczyła Maria Fiderkiewicz – w sposób mistyczny i z wielką inwencją. – Moje kobiety to nie tylko zwykłe akty, ale także świętości. Taką świętością była moja babka – powiedział Sówka. – Kobieca moc jest podobna do mocy boskiej. Kocham kobiety, a one mnie. I z humorem podkreślił, że na realia nie ma co już liczyć, tylko na mistykę, dlatego maluje takie kosmiczne kobiety, co mu nie będą pyskować.
Arkadiusz Gola zwrócił uwagę na jeszcze jeden aspekt – bardzo inspirujące i nietuzinkowe podejście do kobiety, przejawiające się np. malowaniem nagiej św. Barbary. (– Temat dobrze się sprzedaje i jest na farby – zauważył w tym miejscu Sówka). Owa nietuzinkowość malarza z Grupy Janowskiej sprawiła, że środowisko promujące kulturę nie chciało go zaakceptować. Przypomniała to Maria Fiderkiewicz, opowiadając o wielkim oporze przeciwko włączeniu obrazów Sówki do zbiorów Muzeum Śląskiego, gdy w latach 80. zaczęła tworzyć ich kolekcję. – Trzeba się było wspierać ekspertyzami spoza Śląska! – powiedziała.
Henryk Waniek – a to jego spotkanie z Sówką można uznać za bardzo ważne, wręcz historyczne – nawiązał do kosmosu. – Pan sięga do kosmosu, a kosmos sięga do pana – zauważył. (Sówka: – Ciekawe, dokąd mnie to zaprowadzi?) – Jest pan malarzem zaakceptowanym, ale jest pan też badaczem. Pamięta pan o kosmosie i jego siłach. Jest pan malarzem i filozofem, ponieważ pan świat bada. To jest dodatkowa wartość, bo dziś wszyscy są artystami, ale badaczy nie ma. I aby podkreślić tę cechę twórczej działalności Erwina Sówki wręczył mu dyplom, osobiście przez siebie wykonany „za podszeptem najlepszych sił kosmicznych”. Nadaje on malarzowi prymitywiście (Sówka: – Jaki ze mnie prymitywista, czy ja jestem Aborygen jaki?) tytuł Magister Maximus Rerum oraz Artibius Industrius Indagator, co zostało przyjęte przez publiczność (wśród niej Stanisław Gerard Trefoń) z dużym aplauzem. I takim miłym akcentem zakończyła się część oficjalna tego interesującego, a chwilami także zabawnego spotkania.
Osoby zainteresowane twórczością Erwina Sówki mogą zakupić w Centrum książkę Marii Fiderkiewicz „Zaszyfrowany wszechświat malarstwa Erwina Sówki”.
Zdjęcia: Renata Głuszek (relacja), Arkadiusz Gola (Erwin Sówka prywatnie)